Zakończył się XI Wakacyjny Festiwal Teatrów Dziecięcych zza Granicy. Obejrzałem go oczami organizatora, jurora i reżysera dwóch wieczorów gospodarzy. Szczególnie ta ostatnia rola była bardzo absorbująca, bo trzy próby generalne spektaklu „Szesnaście róż” musieliśmy odbyć nocami. W dzień obie sceny Teatru Impresaryjnego były zajęte: próby, warsztaty teatralne, spektakle konkursowe.
Zaczęło się w środę, 29 czerwca, plenerowym spektaklem „Eunika w krainie cyrku” (Plac Wolności), przemarszem na skwer obok Teatru i świetnym pokazem ogniowym „Libertango”. Pierwszą generalną skończyliśmy około 24.00. W czwartek, od 10.00 warsztaty i próby, o 15.30 I Dzień Konkursowy, o 20.00 „Chrzest Polski, czyli jak to być mogło”. Potem, co niektórzy mogli obejrzeć mecz, a my z Kasią Anzorge i Piotrkiem Matuszkiewiczem zaczęliśmy drugą generalną. W domu wylądowałem o 3.00 nad ranem. W piątek taki sam rozkład jazdy: próby, warsztaty, II Dzień Konkursowy, narada Jury (w tym roku mieliśmy dość łatwe zadanie), wieczorem „Cwaniaczek”, a po nim trzecia generalna. W sobotę przed południem trochę luzu, wieczorem wielkie emocje: prapremiera „Szesnastu róż”. Nerwowe dni zostały nagrodzone wieloma komplementami. Mieszanka: świetne teksty i muzyka, niezwykle utalentowana aktorka, pomysł na fabularną całość, zaskakujące interpretacje znanych piosenek, interesujące opracowania muzyczne – to musiało wypalić. Nie wypalił tylko rewolwer na koniec spektaklu. Publiczność skwitowała to uśmiechem. W niedzielę krótka próba wyróżnionego spektaklu „Nawrócenie” i o 16.00 wręczenie nagród i pożegnania. Towarzyszyły nam: Pani Prezydent Barbara Moraczewska i Pani Dyrektor Angelika Żychlewicz.
Tyle, w telegraficznym skrócie, od organizatora. Teraz opinia jurora. Siedziałem w jury w doborowym i sprawdzonym od lat towarzystwie: Jolanta Wołłejko – aktorka, Tomasz Grochoczyński – aktor, reżyser, wieloletni wykładowca Akademii Teatralnej w Warszawie, Jerzy Rochowiak – dramaturg, krytyk teatralny. Od lat, na każdym Festiwalu, wiele rozmawiamy o przedstawieniach naszych gości. Począwszy od literatury, która stanowi kanwę tych prezentacji, poprzez techniki inscenizacyjne, sposób prowadzenia młodych aktorów, do ostatecznego kształtu scenicznego tej pracy. Wiemy, że wielu z nich ma kłopoty niemal ze wszystkim: z dostępem do polskiej literatury, miejscem na próby, skompletowaniem zespołu, możliwością nagrania ścieżki dźwiękowej itd., itd. Bierzemy to wszystko pod uwagę, staramy się pomagać ( książka, jako festiwalowy bilet, warsztaty, pomoc na próbach, rozmowy z instruktorami), ale w naszych ostatecznych ocenach najważniejszy jest TEATR. Jeśli ktoś ma ochotę go tworzyć, jest pracowity, otwarty na uwagi i ma choćby odrobinę talentu wyczaruje go z niczego. Takie perełki objawiają się na każdym dotychczasowym Festiwalu. Podczas pierwszych edycji urzekała nas „Wędrówka” i jej „czarny teatr”, kilkakrotnie zaskakiwał Teatr „My”, dwa lata temu powaliła i nas, i publiczność „Zaczarowana szkatułka”, urzekał świeżością „MiUD” i „Wesoła szkoła”, zapamiętaliśmy „Przyjaciół” (tych z Litwy, i tych z Białorusi), rozbawiła nas do łez „Gapa”, pokazały się też z najlepszej strony polskie teatry. W tym roku było kilka przedstawień, które zwróciły naszą uwagę, ale – jak mawiają młodzi – szału nie było. Główne nagrody: „Oskar i pani Róża” Teatru „Wędrówka” – bardzo dużo scenicznej prawdy u młodych aktorów, poruszająca tematyka, sprawność inscenizacyjna, ale przydałby się ołówek, czyli kilka skrótów w tekście; „Mewa” Teatru „Talia” – wiecznie aktualny problem: poszukiwanie wolności, wysmakowane środki inscenizacyjne, wielka wrażliwość młodzieży i reżyserki, ale też warto by było skreślić kilka zbyt sentencjonalnych, by nie rzec „plakatowych” myśli i oderwać się w interpretacji tekstu od jego interpunkcyjnego zapisu na korzyść emocji; „Miłość do trzech pomarańczy” Teatru „My” – bardzo teatralny i jeszcze bardziej szalony pomysł zagrania kilkunastu postaci przez trzy wykonawczynie (przy okazji: pomysł osadzony w tradycji komedii dell’ arte), polot inscenizacyjny, proste, efektowne kostiumy i takaż scenografia, tyle że dziewczyny nie do końca dźwignęły przedstawienie od strony aktorskie; to jest zadanie dla bardzo sprawnych aktorów. Przed nimi jednak jeszcze całe życie, są młode i utalentowane, z każdym kolejnym spektaklem będą zyskiwały pewność siebie i odwagę; „Laleczka z porcelany” Teatru „Przyjaciele” z Litwy – młodzi ludzie opowiedzieli o sobie i rzeczywistości, która ich otacza, stawiając często w sytuacjach na które oni ostatecznie się nie godzą; to wielki walor takich „szkolnych” przedstawień: mówić o sobie swoim własnym głosem, uwierzyliśmy im i niedoskonałości inscenizacyjne, czy interpretacyjne zeszły na dalszy plan. Wyróżnienia: „Mały Książę” Teatru „Nastolatek” – bardzo dobra adaptacja tekstu, dzięki której zespół uniknął większości pułapek, jakie wiążą się z taką literaturą (czysta poezja i same „złote myśli” – bez żadnej złośliwości!), scena wymaga od czasu do czasu ostrego konfliktu i mocnego słowa, natomiast „Mały Książę” jest tak subtelny i delikatny, jak jego tytułowy bohater; kilka dobrych pomysłów (np. koła do hula-hop, jako planety) nie do końca wyzyskanych, staranność inscenizacyjna, trzeba jednak popracować nad słowem, bo poprawność artykulacyjna rozmywała się wraz z trwaniem przedstawienia, w sumie obiecujący debiut na naszym Festiwalu; „Nawrócenie” Teatru „Lidziany” – krótka etiuda ukazująca w syntetycznym skrócie: stworzenie człowieka, pokusy, którym jest on poddawany i którym ulega, powrót za sprawą ingerencji Boga do życia prawego; precyzyjnie, bez patosu i przede wszystkim z wyczuciem proporcji: czas trwania i możliwości kreacyjne twórców. Pozostałym zespołom zabrakło różnych elementów. Przede wszystkim owego wyczucia czasu, proporcji: słowo – podkład muzyczny (wiele scen „zatłukła” zbyt głośna muzyka), właściwych wyborów literackich, dbałości o szczegóły techniczne. Pojawił się też spektakl, który oglądaliśmy w bardzo dużych fragmentach w ubiegłym roku. Zmiana tytułu, inspiracji literackiej, podkładu muzycznego niewiele zmieniły.
Na wstępie tej części napisałem, że szału nie było, ale gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że nie było też spektakli, które powodowałyby pytanie: po co oni wyszli na scenę. Na dwóch, trzech pierwszych Festiwalach zdarzały się klasyczne szkolne akademie: wierszyk, piosenka, taniec, od co najmniej 8 lat przyjeżdżają do nas PRZEDSTAWIENIA. Jedne lepsze, inne gorsze, jak to w teatrze. Ten Festiwal ma jedno podstawowe zadanie, które od początku spełnia. Uczy młodych Polaków mieszkających poza granicami Ojczyzny: języka, kultury, historii Polski.
Na koniec jeszcze podziękowania: Senatowi RP za środki finansowe, które stanowią podstawową bazę dla przeprowadzenia imprezy, darczyńcom za skuteczne uzupełnianie luki w festiwalowym budżecie, DKTK za współpracę głównie w liczeniu, wydawaniu i bilansowaniu tych pieniędzy, Agencji Artystycznej „Nowakowski Impresariat” za imprezy towarzyszące, warsztaty, przedstawienia plenerowe i duży zastrzyk gotówki, uczestnikom i twórcom „wieczorów gospodarzy” za bezinteresowną pracę, pracownikom Teatru Impresaryjnego za wielogodzinny wysiłek, Pani Prezydent i Paniom Dyrektorkom za obecność na festiwalowych imprezach, włocławianom za życzliwość, gorące przyjęcie naszych Gości i książki – bilety. Do zobaczenia.
Jan Polak