Dzisiaj dotarła do nas kolejna bardzo smutna wiadomość. Zmarł Jerzy Stępkowski.
Kiedy człowiekowi przybywa lat, takie wiadomości nie powinny dziwić, ale bolą. Kilka dni temu dotarła do nas wiadomość o śmierci doktora Zbigniewa Kaczmarka. Znaliśmy go w teatrze dobrze, bo kilkakrotnie organizował u nas koncerty i spektakle dedykowane sponsorom hospicjum. Na zawsze zapisały się w naszej pamięci jego spokój, kultura osobista i niezwykłe oddanie misji, którą od wielu lat w naszym mieście wypełniał.
Dzisiaj dotarła do nas kolejna bardzo smutna wiadomość. Zmarł Jerzy Stępkowski.
Poznałem Jurka w pierwszej klasie liceum. Przez cztery lata edukacji w LMK siedzieliśmy w jednej ławce. Co ważniejsze, obaj należeliśmy do słynnego Teatru Poezji LMK. Zaliczyliśmy wspólnie setki prób i spektakli pod kierownictwem prof. Włodzimierza Gniazdowskiego- „Dziadka”. O tych czterech latach mógłbym napisać książkę. Dziś mogę powiedzieć jedno, byliśmy jak papużki- nierozłączki. Razem szliśmy do szkoły, razem na próbę lub spektakl, razem wracaliśmy do domów. Potem los na rozdzielił. Teatr był wówczas zajęciem wędrownym. Rzadko na dłużej niż rok zagrzewało się w którymś miejsca. Na początku lat 90-tych spotkaliśmy się na krótko we Włocławku, kiedy to zostałem dyrektorem WDKU-u, a Jurek podjął się prowadzenia w nim impresariatu teatralnego, który według moich planów miał się stać zalążkiem teatru impresaryjnego. Długo nie wytrzymał bez swojej żony i wrócił do Radomia, gdzie w tamtejszym teatrze pracowała jego kochana Jadwiga. Potem widywaliśmy się sporadycznie, bo nasza praca nie sprzyja spotkaniom. Kilka ostatnich lat spędził na Cyprze. W ubiegłym roku odwiedził mnie we włocławskim teatrze. Spotkanie nie było długie, ale bardzo nostalgiczne i serdeczne. Dzisiaj nadeszła ta wiadomość. Smutno.
Cześć, Stępol. Szykuj tam miejsce w niebieskim teatrze. Jeszcze zagramy razem pod kierunkiem Dziadka.
Jan Polak i pracownicy Teatru Impresaryjnego.